Cyfrowe mity i inne historie

Niezal.pl

RSS Boy 1 to połowa tajemniczego duetu RSS Boys tworzonego przez… No właśnie, kogo? Jeśli komuś bardzo zależy, to bez problemu znajdzie tą informację w sieci, bo nie jest ona już tajemnicą. Zresztą myślę, że duetu i tak nie trzeba przedstawiać zainteresowanym sceną elektroniczną w Polsce. Więc pozostanę przy samym opisie muzyki. A konkretniej podzielę się swoimi odczuciami z odsłuchu albumu „Mythology”, który wyszedł już całkiem dawno, jak na pędzące internetowe standardy, bo w czerwcu 2022, jednak dziś postanowiłem sobie do niego wrócić i odpalić raz jeszcze.

Album ukazał się nakładem wytwórni Gusstaff Records i jest to kolekcja ośmiu utworów z muzyką elektroniczną z pogranicza eksperymentu, techno, glitch, IDM i różnie nazywanych przez różnych ludzi, bardziej lub mniej nietypowych, połamańców. Obok szorstkich cyfrowych brzmień wydobywanych z komputera, występują tu również żywe instrumenty i wokale. Odnajdziemy więc santur (indyjski instrument strunowy), saksofon, klarnet, gitarę elektryczną, jak i ludzki głos. Imponować może liczba gości, którzy wzięli udział w nagraniach. Malezyjka Marianne Mun, pochodzący z Iranu Arash Bolouri, Japończyk Judicious Broski, włoski muzyk Damiano Notarpasquale, a także dwójka dobrze znanych artystów z Polski, czyli Adam Witkowski i Wacław Zimpel. Podobno artystów na albumie pojawia się trochę więcej, jednak część woli pozostać niepodpisana. Nie można przy tym pominąć fantastycznej okładki autorstwa indonezyjskiego rysownika Nawawela Saktiego Aroisiego, mieszkającego na Jawie.

„Mythology” jest mieszanką brzmień bardzo chropowatych, chłodnych, syntetycznych oraz kontrastujących z nimi dźwięków baśniowych, organicznych, ciepłych. Utwory czasem zabierały mnie w gorące egzotyczne krainy, a czasem lądowałem wewnątrz nieprzyjaznych, betonowych molochów, których czubki schowane były w oparach smogu. Muzyka wędrowała nie tylko z miejsca na miejsce, ale również w czasie. Chwilami odkrywałem tajemnicze historie z minionych tysiącleci, innym razem przenosiłem się w futurystyczną wizję przyszłości, a nawet do przestrzeni kosmicznej.

Jest to więc album niejednolity, zlepiony z różnych dźwięków i inspiracji, pochodzących z różnych części świata i spoza niego. Dodatkowo rozpływający się na linii czasu. Przy tym wszystkim tworzy dość spójną narrację. Jest w niej sporo surrealizmu z psychodelicznego doświadczenia, albo marzenia sennego. Taka trochę pstrokata mozaika, aczkolwiek bardzo ciekawa i wciągająca. Na pewno fajna propozycja dla wszystkich fanów eksperymentalnej muzyki, choć trzeba zaznaczyć, że nie jest to muzyka najprostsza w odbiorze i wymaga uwagi słuchacza.